niedziela, 20 września 2015

Uwaga, premiera!

UWAGA!

Już za miesiąc, 21 października, premiera kolejnej książki Remigiusza Mroza!




POLECAM :)


Remigiusz Mróz
"Zaginięcie"
21.10.2015 r.
Wyd. Czwarta Strona

sobota, 19 września 2015

RECENZJA: Alexander Soderberg "Andaluzyjski przyjaciel"

Jakiś czas temu zainteresowała mnie seria o Sophie Brinkmann - bohaterce "Andaluzyjskiego przyjaciela". W Polsce wydano ją w ramach "Czarnej Serii" Wydawnictwa Czarna Owca. Kiedy zobaczyłam pierwszy tom w księgarni Tak Czytam - wiedziałam, że będzie to książka, którą wybiorę do recenzji.



Usiadłam sobie wygodnie, w upalny, lipcowy dzień, otworzyłam książkę i BACH! Opis pościgu z motocyklem w roli głównej. Naprawdę dobry opis. Brzmiało obiecująco. Potem wciągnęłam się w "Andaluzyjskiego przyjaciela" niemalże tak bardzo, jak w "Ojca chrzestnego" Mario Puzo. Wiecie, klimaty mafijne, porachunki, trochę miłości w tle. W czasie lektury miałam kilka takich momentów, kiedy zastanawiałam się, czy nie odłożyć książki na bok. Odkładałam ją więc, żeby do niej niedługo potem wracać, bo chociaż chwilami coś mi w niej nie grało, to akcja była w sumie wciągająca.

Główna bohaterka to samotna matka, pielęgniarka Sophie Brinkmann, która w pracy poznaje mafioso Hectora Guzmana, zakochuje się w nim (banał), a potem standardowo okazuje się, że jej ukochany to typowy niegrzeczny chłopiec, a jej szczęściu - i życiu - grozi niebezpieczeństwo.

Mamy porachunki gangów, korupcję i manipulację, do tego grupkę policjantów, którzy próbują zinfiltrować obie organizacje przestępcze (chyba nie muszę mówić, z jakim skutkiem?)... To wszystko składa się na natłok bohaterów, w których łatwo się pogubić. Na nasze szczęście, a ich pecha, sukcesywnie się wybijają, więc mamy mniej imion do ogarniania ;)

Nie wiem, czy to wina tego, że jestem kobietą, czy może miałam taki okres w życiu, ale książka - jak to się mówi kolokwialnie - dupy mi nie urwała. Szkoda, bo z reguły nie zawodziłam się na "Czarnej Serii". Może po prostu miałam zbyt wygórowane oczekiwania wobec Soderberga?


Nie lubię pisać negatywnie o książkach i pastwić się nad nimi, więc najlepiej przekonajcie się sami, czy "Andaluzyjski przyjaciel" jest dla Was. Może Wam ten tytuł będzie bardziej odpowiadał, niż mnie - w końcu każdej książce należy się szansa (co oznacza, że jest możliwe, że w mojej upartości kiedyś wrócę do serii o Sophie Brinkmann!).



Za możliwość recenzji książki dziękuję sieci księgarń Tak Czytam


czwartek, 17 września 2015

RECENZJA: Asa Hellberg "Ostatnia wola Sonji" i "Sekret Sonji"

Jako że mam spore zaległości recenzenckie (co nie znaczy, że nie czytam tych książek, które mam zaległe, bo czytam - to jedynie kwestia czasu, kiedy każdą tu zrecenzuję, a nie chcę się spieszyć, bo potem nie będzie co czytać :) Poza tym niech termin recenzji będzie dla Was taką niespodzianką, jak dla mnie :D) postanowiłam dziś zrecenzować dla Was pakiet dwóch książek Szwedki Asy Hellberg. Czemu od razu pakiet? Już tłumaczę.


Źrodło zdjęć: Internet


Już od początku istnienia Czwartej Strony czaiłam się na "Ostatnią wolę Sonji" (a potem "Sekret Sonji", oczywiście). Czułam, że to będą książki inne od wszystkich babskich tytułów dostępnych na polskim rynku wydawniczym. Nie zawiodłam się. Jako że nie da się nie wciągnąć w ten świat, najlepiej czytać książki Hellberg jedną po drugiej. Pierwszy tom łyknęłam ekspresowo, drugim delektowałam się przez dłuższy czas, bo nie chciałam, żeby moja przygoda z Susanne, Maggan i Rebecką dobiegła końca. Kim są te kobiety? Jaką tajemnicę miała ich przyjaciółka Sonja?


Opowieść rozpoczyna się od śmierci tytułowej Sonji. Zostawia ona jednak dosyć specyficzny testament, w którym nie tylko rozdziela między swoje trzy przyjaciółki majątek, o którym kobiety nie miały pojęcia, ale też daje im ultimatum - od tego, czy je spełnią, zależy to, czy dostaną spadek. Brzmi znajomo, prawda? Ale nie jest znajome.

Otóż bohaterki dostały od Sonji takie zadania do wykonania, których nie sposób było - mówiąc kolokwialnie - olać. Hotel w Londynie, dom na Majorce i restauracja w Paryżu to miejsca, które stały się własnością trzech przyjaciółek. Życie każdej z nich pod wpływem tych zadań zmienia się diametralnie, a Rebecka, Susanne i Maggan poznają Sonję na nowo, odkrywając jej skrywane latami tajemnice.

Pierwszy tom jako e-book :)


Co wyróżnia te książki na tle innych, podobnych?

Po pierwsze - wiek bohaterek. To nie zwariowane trzydziestolatki, tylko zwariowane pięćdziesiątki, które pokazują, że w każdym wieku można zakochać się na nowo - albo na nowo w starym ukochanym ;) I cóż, nikt nie jest idealny, a każdy pod wpływem swoich problemów pokazuje pazurki.

Po drugie - nie pamiętam książki skierowanej do kobiet, która tak bardzo by mnie zafascynowała, nad którą tyle bym myślała, próbując rozwikłać zagadkę Sonji. To nie jest książka lekka, łatwa i przyjemna, a naprawdę wciągająca obyczajówka, której lektura nie zostanie uznana za stracony czas.

Po trzecie - sprezentowałam taki sam komplet Mamie na urodziny. Przeczytała obie w dwa dni. A była nastawiona do tych książek dosyć sceptycznie, bo nie miała ochoty na typowo babską lekturę! Punkt dla mnie! I dla Asy Hellberg :)


Najlepsza lektura na upalne dni!



No i tak na marginesie - żałuję, że je przeczytałam. I zazdroszczę osobom, które nie czytały Hellberg, bo mają tę cudowną przygodę przed sobą, a ja niestety mam dobrą pamięć i pewnie dopiero na emeryturze będę mogła ponownie to przeczytać z wypiekami na twarzy ;) Na razie pozostanę z moim niedosytem, oczekując na kolejny tom - bo nie przewiduję innej opcji! Musi taki powstać!

I pamiętajcie - dobre i skandynawskie są nie tylko kryminały ;)





Za możliwość recenzji historii o przyjaciółkach ze Sztokholmu dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona - jesteście nieocenieni! 

czwartek, 3 września 2015

RECENZJA: Simon Tofield "Kot Simona kontra reszta świata" :)

Dziś recenzja nietypowa, bo komiksu. Za to jakiego!

W 2008 roku YouTube zawojował pewien biały kot - a właściwie kilka kresek, które składają się na kota. Autorem krótkich filmików jest rysownik Simon Tofield, Pamiętam, że kiedy pierwszy raz zobaczyłam animację "Simon's Cat: Cat Man Do", zwariowałam. Po prostu zwariowałam. Zakochałam się z miejsca w kocie i w talencie Simona Tofielda. Bo zanim przejdę do komiksów z serii, musicie wiedzieć jedno - zanim Grumpy Cat i Lil Bub zostali gwiazdami - niekwestionowanym królem Catnetu był właśnie Simon's Cat - Kot Simona. Kot teoretycznie fikcyjny, ale przejawiający cechy najprawdziwszego kota. Wiem, bo mój jest taki sam :D


Konto Kota Simona Tofielda w serwisie YouTube

Konto Kota Simona Tofielda na Facebooku


Simon Tofield idealnie uchwycił w filmikach typowe kocie zachowania (zawsze zakończone wskazaniem na miskę, bo koteczek jest głodny ;)). Obawiałam się, że w komiksie to się nie uda, że komiks jest zbyt... hmm... statyczny. Myliłam się.



Simon's Cat to marka znana na całym świecie - to wydawane co roku kalendarze w różnych formatach, gadżety typu podkładka pod kubek, poduszka (jak wyżej), breloczki etc.


Dlatego właśnie, kiedy w księgarni Tak Czytam wybierałam książki do recenzji, nie mogło wśród nich zabraknąć komiksu "Kot Simona kontra reszta świata" (tego akurat nie znałam).



W domu w zasadzie od razu siadłam do "lektury" i ze śmiechem podziwiałam każdy rysunek Tofielda. 

TO GENIUSZ.


Każda strona w tym komiksie to osobna historia, każdy obrazek to osobna "kontra" dla Kota Simona. Wszystkie są zabawne, a im dłużej się je podziwia, tym więcej zaskakujących szczegółów człowiek w nich widzi. Poznajemy Kota Simona jako kota zwariowanego, sprytnego, czasem leniwego a czasem słodkiego jak cukierek, władczego (zwłaszcza wobec innych zwierząt z okolicy) i wiecznie głodnego. Sprawia wrażenie, jakby skumulowały się w nim wszystkie koty świata :)



"Kot Simona kontra reszta świata" to pierwsza książka z serii w kolorze. Cóż, mimo mojego sceptycznego podejścia do używania kolorów (może to kwestia przyzwyczajenia do czarno-białych filmików), muszę przyznać, że nie ujmuje to uroku tym komiksom.


Jeśli chcecie zapoznać się z resztą serii - tu można je znaleźć.


Polecam Wam nie tylko tę jedną, ale wszystkie części "Kota Simona" jako kociara (ręczę Wam, że każdy kociarz znajdzie w bohaterze komiksów znaczną część własnego kota), jako recenzent, a w końcu jako osoba doceniająca dobrą kreskę rysownika. Jeśli tylko potrzebujecie chwili wytchnienia, poprawy nastroju - sięgajcie po książki Simona Tofielda! Dobry humor gwarantowany :)




Za książkę dziękuję sieci księgarń Tak Czytam, 
zwłaszcza księgarni w Kielcach przy ul. Sienkiewicza 56.