Brzmi jak pytanie na mojej obronie pracy magisterskiej. Bo właśnie o tym opowiadałam - o alternatywnych formach książki - a już pięć lat temu było wiadomo, że rynek e-booków i audiobooków będzie się rozwijał. I tak, jak kiedyś twierdzono, że mikrofilmy to przyszłość, tak teraz mówi się o digitalizacji zbiorów bibliotecznych - i nie tylko.
Jako użytkowniczka Facebooka należę do kilku grup książkowych. W jednej z nich pojawił się ostatnio post dotyczący e-booków (i poniekąd również audiobooków). I znowu powtarzały się komentarze w stylu "nie lubię, bo nie". Jedynym sensownym argumentem "przeciw" było zmęczenie oczu po wielogodzinnej lekturze książek elektronicznych. A jak to wygląda z mojego punktu widzenia?
Książka tradycyjna :)
Digitalizacja książek została niejako wymuszona przez postęp cywilizacyjny. Tu nawet nie chodzi o zagrożenie takie jak pożary bibliotek (patrz: pożar Biblioteki Instytutu Informacji Naukowej przy Rosyjskiej Akademii Nauk czy inne, historyczne pożary lub zniszczenia, np. w czasie II wojny światowej), zalania, ubytkowanie zbiorów etc. Tu chodzi najzwyczajniej o wygodę. Książki to materiał nietrwały, choć oczywiście dbałość o książki przedłuża ich żywot. Digitalizacja pozwala na korzystanie z nich latami, bez śladów zużycia. Być może jest to jeden z powodów popularności - ciągle wzrastającej! - e-booków. Książka XXI wieku powinna być mobilna, lekka (niekoniecznie treściowo), wytrzymała. No i świetnie by było, gdyby była też tania. ale to nie jest wpis o podatku VAT na książki elektroniczne, który jest kuriozalnie wysoki. Przez to można uznać, że książka elektroniczna to nie książka, ale usługa. I być może to też przejaw postępu cywilizacyjnego.
Podobnie rzecz ma się z audiobookami - pierwotnie przeznaczone głównie dla osób niedowidzących lub niewidomych, aktualnie - dla zabieganych. Audiobooka można słuchać prawdopodobnie w każdej chwili w ciągu dnia, a do jego odsłuchania wystarczy nam zaledwie mały odtwarzacz MP3.
Niestety, rynek audiobooków ciągle jest niewielki. Jasne, coraz więcej wydawnictw decyduje się na wydanie książki w trzech formach: tradycyjnej, jako e-booka i audiobooka. Jednak starsze książki są w zasadzie nie do zdobycia w takiej formie, a nie każdego stać na program IVONA, który będzie nam czytał książkę. No i IVONA jest na tyle sztucznym tworem - czego nie da się uniknąć - że słuchanie takiej wersji nie jest wcale łatwe ani przyjemne.
Wracając do e-booków, ich oferta jest z każdym rokiem coraz większa. Kilka lat temu jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się księgarnie internetowe oferujące wyłącznie e-książki. Osobiście jestem zakochana w publio.pl, a korzystam również z kilku innych, m.in. Virtualo, Nexto, Ebookpoint i sporadycznie stron księgarni internetowych sprzedających też wersje tradycyjne książek, ale mających w ofercie również e-booki/audiobooki. A co ze starszymi tytułami? Tak samo jak w przypadku audiobooków, nie mają oficjalnego, legalnego odpowiednika elektronicznego. Tu wiele osób ratuje się nielegalnymi e-bookami, często marnej jakości skanami. I choć jestem wielką zwolenniczką Legalnej Kultury, bo lubię dać zarobić autorom, którzy jednak namęczyli się, pisząc książkę, to i mnie zdarzało się korzystać z nielegalnych źródeł. Bywały to np. interesujące mnie książki czy podręczniki niedostępne już w księgarniach/Internecie, których w bibliotekach po prostu nie było. Albo był jeden egzemplarz na kilkuset studentów z kilku kierunków. Kserowanie też wchodziło w grę, a jak mówił Umberto Eco - ksero ksera nie jest już podobno nielegalne. Taaaa. Ale z drugiej strony - czasem inaczej się nie da.
Ponadto e-booki (bo to głównie z nich korzystam obok książek papierowych) bywają dużo tańsze od książek papierowych. Przykład?
Cena książki drukowanej: 89,90 zł
Cena e-booka w promocji: 10,90 zł
A czyta się tak samo, bo treść jest wciąż ta sama...
Faktem jest też, że ten, kto czyta e-booki, rzadko kiedy rezygnuje z książek papierowych. Może je czytać rzadziej, ale tylko w pojedynczych przypadkach następuje całkowita rezygnacja z tradycyjnej formy książki. Kolejny fakt - e-booki czyta się szybciej. Być może jest to kwestia szybszego obejmowania wzrokiem tekstu, ale sama na sobie sprawdziłam, że książki elektroniczne czytam zauważalnie szybciej. Oczywiście nie każdy e-book jest "zdatny do czytania" - gdy książka jest gruba, ma mapki, zdjęcia etc., lepiej zawsze mieć pod ręką wersję papierową. Poza tym jednak książka papierowa może uczulać - tak! to prawda! Kurz i grzyb to wróg ludzi i książek. Od tego bibliotekarze mają białe rękawiczki - żeby nie zarazić niczym książki. Szkoda, że nie działa to w drugą stronę - książka ciągle może zarazić nas :D Ale to tak raczej w ramach żartu.
Wiele osób twierdzi też, że lubi CZUĆ książkę. Jasne, e-booki są mniej namacalne. Tu się zgodzę. Ale czytnik też potrafi całkiem nieźle udawać książkę tradycyjną :) Tyle tylko, że nie ma widocznego grzbietu i nie postawi się go na półce. Okładki są te same, treść również, jak już wspominałam... No i w USA można kupić zapachy do czytników, imitujące zapach książki. To dla tych wąchających :)
A propos wąchania... Strona wachamksiazki.pl przygotowała ciekawą grafikę.
Źródło: Internet
Podsumowując, nie uważam, że książki tradycyjne odejdą w niebyt. Istniały od tysięcy lat i istnieć będą. I wiem, że nie tylko ja tak uważam.
Pamiętam, kiedy blisko trzy lata temu kupiłam na próbę czytnik e-booków. Ja, dotychczasowa przeciwniczka takiej formy książki. I przepadłam. Dlatego właśnie śmieszą mnie dyskusje, że książki elektroniczne są złe, bo nie są papierowe. To argument rozpieszczonego pięciolatka. Czytanie e-książek nie wyklucza czytania papierowych. A chronimy tylko lasy ;)