wtorek, 27 października 2015

RECENZJA: Magdalena Wala "Przypadki pewnej desperatki"

Dawno mnie tu nie było. Obowiązki wzywały, wzywają i wzywać będą, a kolejka książek do recenzji raczej rośnie niż maleje. Sukcesywnie staram się ją zmniejszać, a co za tym idzie - oto kolejna recenzja książki, którą czytałam w ostatnim czasie.



"Przypadki pewnej desperatki" opowiadają o młodej studentce historii, nauczycielce, narzeczonej właściciela pięknego, starego pałacyku. To ważne, bowiem Julia ma obsesję na punkcie historii. Kiedy więc znajduje w starej skrzyni na strychu równie starego pałacyku pamiętnik pensjonarki na dworze księżnej Czartoryskiej - MUSI rozwiązać zagadkę kryminalną sprzed lat.

Przygody młodej nauczycielki w szkole bardzo przypominały mi moje własne praktyki w tejże instytucji. No, może poza upierdliwą dyrektorką jej szkoły - bo ja zawsze trafiałam na fajną kadrę pedagogiczną. Wątek studencki też jest mi szczególnie bliski, choć studiowałam tylko pokrewne kierunki, a nie historię.

Cóż mogę powiedzieć o głównych bohaterach? Julia jest konkretna, choć nieco kapryśna (celowo), ambitna i pomocna. Jestem trochę jak ta tytułowa "desperatka" - znajduję jej cechy w samej sobie. I pod wpływem znalezisk książkowych też jestem w stanie zapomnieć o całym świecie... Z kolei zakochany do szaleństwa Paweł, gotowy dla Julii (i jej siostry - w końcu droga do serca narzeczonej wiedzie nie tylko przez żołądek, ale i rodzinę) zrobić WSZYSTKO - z jednej strony wzbudza śmiech, a z drugiej podziw, że tacy faceci jeszcze istnieją.

Nie oszukujmy się - który mężczyzna zniesie bez protestów to, że kobieta "zdradza" go ze starym pamiętnikiem? Że to jemu poświęca więcej czasu, opędzając się od ukochanego i ciągle nie będąc pewna, czy chce brać z nim ślub, czy nie, zwodząc go? No właśnie. Pawełek znosi to z godnością! :D

Poza tym, jako cicha wielbicielka starych romansów/romansów historycznych muszę przyznać, że bardzo podobał mi się wątek kryminalny z początku XIX wieku. Trochę miłości, trochę zbrodni - czyli akurat to, co od lat jest w cenie.

I przede wszystkim - gratulacje dla autorki za sprawienie, że nie tylko utożsamiałam się z bohaterką na wielu frontach, ale tez za to, że szczerze się ubawiłam przy lekturze tej książki. Była momentami absurdalna, ale był to ten fajny absurd, który czyta się z przyjemnością. Zwłaszcza jesienią, pod kocykiem i przy gorącej herbatce/kawie.






Jeśli więc nie znacie jeszcze "Przypadków pewnej desperatki" - polecam wam tę pozycję z całego serca. Znowu nie zawiodłam się na "Serii z babeczką" :)



Za książkę dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona - zawsze wiecie, 
co mi podrzucić, żeby mi się podobało! :)