wtorek, 28 sierpnia 2018

"O drzewach, które wybrały Tatry" - Tomasz Skrzydłowski, Beata Słama

Kojarzycie ten rodzaj książek, które teoretycznie nie są dla Was? Te, które podziwiacie z daleka, bo nie wzbudzają Waszego większego zainteresowania, ale coś Was do nich przyciąga? No właśnie, popełniłabym błąd, zaliczając "O drzewach, które wybrały Tatry" do tej właśnie kategorii. Zaczęłam ją czytać w autobusie, wzbudzając zainteresowanie podróżnych niesamowitą okładką, stylizowaną na buk. W sumie niezła gra słów - book/buk ;) Wiem, że to nie jedyna wersja okładki, ale ta podoba mi się najbardziej.



Do rzeczy - książka nie jest i nie będzie bestsellerem, będzie raczej niedoceniona, niestety! Nie ma za wielkiego popytu na książki o drzewach i przyrodzie, chyba że napisał je Peter Wohlleben, no i tę konkretną wydało Wydawnictwo Tatrzańskiego Parku Narodowego, co automatycznie zawęża krąg odbiorców - a szkoda. Gdyby więcej osób ją przeczytało, może zasoby Tatrzańskiego Parku Narodowego byłyby bardziej szanowane i bardziej by o nie dbano na szlakach turystycznych (i nie tylko).




Każdy rozdział tej wspaniałej książki jest poświęcony innemu gatunkowi drzewa. Każdy z nich jest omówiony bardzo dokładnie, począwszy od historii i kultury przez rozmnażanie aż po np. zastosowanie nasion. Nudne? A skąd! Nie spodziewałam się, że będę tak żądna wiedzy, że po lekturze tej pozycji zapragnę zostać niemalże biegłym dendrologiem i będę chciała zasiać kolejne drzewo w swoim trzydziestodwuletnim życiu ;) Niestety w dalszym ciągu nie przekminiłam, co z przyjacielem zasialiśmy przeszło 20 lat temu na podwórku. Ale wiecie co? Rośnie do dzisiaj, więc nie jest źle. Drzewa potrafią sobie radzić świetnie same. Swoją drogą - do książki dostałam gratis nasionka buka do rozsiania w świecie :)



Czymś, na co zwróciłam uwagę, jest nietypowy grzbiet książki - w zasadzie jego brak - i przepiękne fotografie w środku. Dzięki tym zdjęciom zaczęłam rozpoznawać drzewa w okolicy i na wycieczkach - w końcu, bo zawsze miałam z tym problem. Kora kojarzyła mi się raczej z nieodżałowaną piosenkarką niż z drzewem (choć mówię to raczej pół żartem, pół serio). Byłam głupia. Teraz, dzięki "O drzewach, które wybrały Tatry", jestem nieco mądrzejsza, hurra! Plusem książki jest to, że jest pisana językiem, który przemawia do odbiorców prostotą, więc jest szansa, że dzięki recenzjom w sieci przeczyta ją typowy Kowalski ;)



Reasumując - nie jest to lektura do poduszki, na wakacje. To raczej lektura do posiedzenia nad nią, kontemplacji nad potęgą natury i tego, co człowiek może zniszczyć i niestety regularnie niszczy. A wszystko to na naszym tatrzańskim podwórku. Jeśli planujecie wypad w Tatry, ta książka jest pozycją obowiązkową, jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś o tatrzańskim drzewostanie. A uwierzcie mi na słowo - cholernie warto.



wtorek, 13 lutego 2018

Fiona Barton - "Dziecko"

Kiedy dostałam propozycję zrecenzowania tej książki, nie znałam zupełnie jej autorki. Żałuję. I cieszę się, że to się zmieniło.

"Dziecko" to tak naprawdę nie tylko thriller, ale też niesamowita opowieść o skrywanych przez wiele lat tajemnicach i ich wpływie na człowieka. Brzmi banalnie? Być może, ale uwierzcie - o ile na początku czytałam tę książkę tylko z zaciekawieniem, tak później nie byłam w stanie się od niej oderwać!



Przeplata się tu historia trzech (a właściwie czterech) obcych kobiet. Kate, dziennikarka, stara wyjadaczka na skraju zwolnienia, która zobaczywszy nagłówek w prasie postanawia zagłębić się w historię szkieletu dziecka znalezionego na budowie, wyczuwając w tym dobry materiał na tekst, który uratuje jej etat. Emma, tajemnicza kobieta z wielkimi problemami natury psychicznej, wspierana przez ukochanego męża i od młodości tłamszona przez matkę, Jude, która jest tak toksyczna, jak tylko może. I w końcu Angela, kobieta, której dziecko porwano ze szpitala i która od lat go szuka. W pewnym momencie losy tych kobiet krzyżują się ze sobą, a tajemnica noworodka z placu budowy (i nie tylko) zostaje rozwiązana.

Wielki plus to bohaterowie, nakreśleni są w ciekawy sposób. Ja osobiście najbardziej wczuwałam się w Kate, pewnie zadziałała jakaś chora dziennikarska solidarność ;) Zawsze lubiłam powieści o śledztwach dziennikarskich, choć tyle mi zostało po studiach... Miałam ochotę pocieszać Emmę, potrząsnąć mocno Jude (wielokrotnie!) i przytulić mocno Angelę. I naprawdę długo nie spodziewałam się, jakie będzie zakończenie tej książki, a wiele mnie kosztowało, żeby nie zajrzeć na jej koniec.



Jedno jest pewne.

"Wdowa" Fiony Barton jest następna w kolejce, już ją kupiłam i na pewno jej nie odpuszczę, bo jeśli jest tak dobra jak "Dziecko", to Fiona Barton zostanie moją kolejną ulubioną pisarką. I Wam ją polecam, premiera "Dziecka" już pojutrze, 15 lutego. To idealna książka na spóźnione Walentynki, jeśli ktoś lubi takie prezenty, będzie jak znalazł :)




Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca