Za każdym razem, kiedy w Warszawie, Krakowie czy Katowicach odbywają się targi książki, obiecuję sobie, że je odwiedzę. Udało mi się raz, w Katowicach. Nic specjalnego. W zasadzie zero obniżek cen, spotkania z autorami niszowymi, stoiska jakieś takie ubogie... Zniechęciłam się. Wiem, że targi w Krakowie czy Warszawie są o niebo lepsze, ale z drugiej strony - czy obecność tam jest mi naprawdę niezbędna do życia?
Kocham pewien portal za ich promocje książkowe z okazji targów. W sumie kocham za to dwa portale. Promocje na e-booki to dla mnie ostatnio zbawienie. Od kiedy przerzucam się powoli z książek drukowanych na elektroniczne, staram się kupować je jak najtaniej. Potrafię wyczekać miesiącami na dobrą promocję i co? I nagle okazuje się, że z okazji takich targów mam ją za grosze lub wręcz za darmo. To jest dopiero coś! Tak to ja mogę czytać - legalnie i tanio, a do tego nie muszę kombinować, gdzie na półce wcisnę kolejną książkę.
I choć mam "magistra z upychania książek", to za cholerę sobie z tym ostatnio nie radzę. Za dużo tego. Czas przystopować i skupić się na e-bookach. Zwłaszcza wtedy, kiedy wiem, że wersja drukowana nie różni się od wersji elektronicznej (np. w niektórych wydaniach elektronicznych nie ma map czy fotografii - a szkoda).
Z okazji targów w Warszawie, odbywających się w ten weekend, nabyłam dziś za grosze "Obcą" Diany Gabaldon (tyle osób mi to polecało, że w końcu się skusiłam), w zeszłym tygodniu "Mężczyznę, który zapomniał o swojej żonie" Johna O'Farrella i od piątku do niedzieli korzystałam z promocji Publio.pl, za co dostałam za darmo osiem tytułów (codziennie między 9 a 12 i między 18 a 21 udostępniano za darmo jednego e-booka - nie powiem, natrudziłam się trochę, żeby zdobyć je wszystkie).
1. "Małe kobietki"
2. "Absurdy PRL-u" (genialna książka, nie mogę się oderwać)
3. "Zagubione cywilizacje"
4. "Umarli tańczą"
5. "Lalka" (w tym nowym, pięknym wydaniu)
6. "Gdański depozyt"
7. "Ludzie w kłopotliwych miejscach"
8. "Martin Scorsese"
I jak tu nie być ukontentowaną? :)
Nie musiałam stać w kolejkach, wydawać masy pieniędzy (którą to masę na pewno bym wydała, choć jej nie mam - tym samym oszczędziłam na kocie żarcie dla Franka), dźwigać kilogramów książek (a z moim kręgosłupem ostatnio było kiepsko), a mam to, co chciałam. A nawet więcej.
Czy udział w takich promocjach można uznać za udział w targach? ;)
A Wy? Byliście na targach (wiem, że część z Was była)? Co upolowaliście (widziałam łupy - zazdroszczę)? Spotkaliście ulubionych autorów (tylko z tego względu żałuję, że nie pojechałam, choć z drugiej strony wiem, jakie były kolejki do autorów, których chciałam poznać - żadna to radocha pogadać dwie minuty i zgarnąć autograf... Wolałabym spotkanie przy kawie ;))?
Nie byłam na Targach, ale chciałaby kiedyś pojechać :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wolę papierowe książki. Zdarza się, że czytam ebooki lub mbooki, ale to nie to samo. Też mam problem z upychaniem książek na półkach, a miejsce mi się oficjalnie skończyło już kilka książek temu ;)
http://ksiazkowy-swiat-niki.blogspot.com
Kobieto spadłaś mi z nieba!! Od dziś będę stałą czytelniczką tego bloga. Zdradź, proszę skąd dowiadujesz się o takich super promocjach?
OdpowiedzUsuńCieszę się :) Wiadomości o promocjach wyszukuję na Facebooku, Instagramie, a przede wszystkim - dostaję newslettery z publio, virtualo i innych tego typu :) I szukam, szukam, szukam...
UsuńCieszę się :) Wiadomości o promocjach wyszukuję na Facebooku, Instagramie, a przede wszystkim - dostaję newslettery z publio, virtualo i innych tego typu :) I szukam, szukam, szukam...
Usuń