Jak widać, aby zapakować się do jednej walizki, musiałabym prawdopodobnie chodzić nago przez te kilkanaście dni. Odpuściłam więc, z bólem serca, przyznaję. Pierwszeństwo miała Camilla Lackberg (pierwszy tom już za mną - fenomenalny! Zostały mi dwa zabrane z domu) i prześmiewcza/prześmieszna Caitlin Moran.
Rozwiązanie nasuwa się jedno - nie, nie czytać mniej... Wziąć ze sobą CZYTNIK E-BOOKÓW! :D No i wzięłam. Jako miły gratis do bagażu.
Bo z reguły jest tak, że im większy mamy wybór, tym tak naprawdę jest mniejszy, za to zwiększa się szansa na wykrzyczenie na cały głos słynnego "Ratunku! Nie mam co czytać!". Nawet wtedy, kiedy na podorędziu mamy pierdyliard książek. A może zwłaszcza wtedy (patrz: kobieca szafa a wybór ciuchów).
Nadzieja w tanich książkach, np. z księgarni na dworcu kolejowym ;) A te książki, których nie zabrałam, przeczytam po powrocie do domu :)
Zdecydowanie czytnik to jest to co w podróżny jest niezbędne, ostatnio nie wyciągam go z torebki :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie się zorientowałam, że zakończyłam posta witającego podobnie do Ciebie. Przepraszam, zrobiłam to jakoś nieświadomie :(
Nie przejmuj się :*
UsuńTeż mam tę książkę o Nowym Jorku i planuję niebawem ją wreszcie przeczytać!
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
Gorąco polecam! Ja ją czytam partiami od pół roku, bo chcę ją sobie dawkować... Jest naprawdę świetna :)
Usuń