środa, 22 kwietnia 2015

Załamka po całości.

Dwa hasła: jednolita i stałą cena książki i drogi alkohol sprzedawany w mniejszej ilości sklepów monopolowych. Dwa durne pomysły z ostatnich tygodni. Dwa powody do bycia wku...rzonym.

W przypadku pierwszego - OK, rozumiem chęć ratowania wydawnictw. Pytanie tylko, czy to nie będzie raczej gwóźdź do trumny dla tych mniejszych... Książki mające stałą cenę przez rok będą - jestem tego prawie pewna - leżały na półkach w magazynach/księgarniach/marketach, bo w regularnej cenie mało kto je kupi. Pomijam desperatów ;) Dyskusja na forum książkowym spowodowała, że w mojej głowie ułożyło się kilka wersji wydarzeń, które mogłyby mieć miejsce w niedalekiej przyszłości:

Wersja 1:
Księgarnie upadną. Biblioteki spłoną. Czytelnicy wyjdą na ulice! No dobra, żartuję.


PRAWDZIWA wersja 1:
Ludzie przez okrągły rok nie będą (prawie wcale) kupowali książek, bo będą woleli poczekać, aż po tym okresie ich cena nieco spadnie. Ale stres, jaki przeżyją przez te 12 miesięcy, skłoni ich do łykania antydepresantów. Punkt dla farmaceutów i producentów leków.

Wersja 2:
Ludzie będą kupowali książki po premierze, nie bacząc na ich cenę. Odbije się to na ich kontach, związkach i psychice. Skłoni ich to do łykania antydepresantów. Punkt dla farmaceutów i producentów leków.

Wersja 3:
Ludzie będą wypożyczali książki z bibliotek, które z racji braku odpowiedniego finansowania i zbyt małych zniżek nie będą w stanie kupować takiej ilości nowości, na jaką jest zapotrzebowanie. Co na to czytelnicy? Skłoni ich to do łykania antydepresantów. Punkt dla farmaceutów i producentów leków.

Wersja 4:
Pomysł nie przejdzie. Czytelnicy dopną swego. A posłowie? Skłoni ich to do łykania antydepresantów. Punkt dla farmaceutów i producentów leków.



Pomyślałam nawet, że jak już człowiek załamie się z powodu braku książek w normalnej (czytaj: niskiej, więc przystępnej*) cenie, nie będzie nawet miał za co się - za przeproszeniem - uchlać z rozpaczy. Bo alkohol podrożeje niemalże dwukrotnie. Skłoni nas to do łykania antydepresantów. Punkt dla farmaceutów i producentów leków. I dla UE.


Wyczuwam spisek! :D

OK, znowu żartowałam. Ale sami przyznajcie, że coś w tym jest. Wiem, że to normalne, że wszystko drożeje, ale...:

*Porównując ceny książek w Polsce i np. Wielkiej Brytanii - przy polskich i brytyjskich zarobkach - jesteśmy w czarnej dupie. Rozmawiałam wczoraj z koleżanką z Wielkiej Brytanii i stwierdziłyśmy, że 7 funtów za książkę tam, przy czym można je kupić w promocji za funta, a 35 złotych (w promocjach za dychę - na przykład) tutaj, to jednak "drobna" różnica. Nic dziwnego, że w Polsce kupuje się coraz mniej książek. Nie mylcie tego z czytaniem - czyta coraz więcej osób, to znowu jest trendy! :)

Z tego całego smutku i załamki mam ochotę na kieliszek wina. Ale wolę je zostawić w zanadrzu na jakąś okazję, bo nigdy nie wiadomo, kiedy nagle cena butelki mojego ulubionego, różowego winka wzrośnie dwu- albo i trzykrotnie...


Podobno ta cała akcja z alkoholem ma zapobiegać alkoholizmowi. Jaki z tego wniosek? Tak jak z fajkami - ludzie będą świrować. Skłoni ich to do łykania antydepresantów. Punkt dla farmaceutów i producentów leków.








[Wpis proszę traktować z przymrużeniem oka, dziś mam fazę - bez alko ;)]

5 komentarzy:

  1. Zgadzam się z Tobą. Z przymrużeniem oka i bez niego też.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano właśnie... Ja już wolę się z tego pośmiać, wręcz wyśmiać to, niż przyjąć do wiadomości. Alkohol jak alkohol, ale od książek WARA! :) I tak są drogie... Legalna kultura, myślałby kto... Już widzę ten rozwój piractwa.

      Usuń
    2. Piractwo i bimber. Idealne połączenie.

      Usuń
  2. Wiedziałam, że mój przepastny barek kiedyś się przyda (nie będę się z niego tłumaczyć ;-) i będzie w cenie ;-)
    Co do książek... z przymrużeniem oka, ale prawdziwie. Wiem ile wydaję na książki, a i tak zawsze szukam promocji, żeby nie ogłosić bankructwa. Regularna cena przez rok... buuuuuuuuu!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wpadłam tu z IG, bardzo fajny blog! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń