środa, 8 lipca 2015

RECENZJA: C.J. Roberts "Dotyk ciemności"

Pierwszy tom z serii "The Dark Duet" otrzymałam do recenzji od wydawnictwa Czwarta Strona. Łatwo nie było, bo erotyki to nie moja specjalność, nigdy nie fascynowałam się Greyem i jemu pokrewnymi. Niemniej jednak przed lekturą książki Roberts postanowiłam sprawdzić, co takiego jest w erotykach, że kobiety je kochają. I wiecie co? Dalej nie wiem, bo ja nie mogłam przez nie przebrnąć.

Dostałam jednak uroczo zapakowany w fioletową wstążkę "Dotyk ciemności" i spróbowałam zagłębić się w ten świat... Podjęłam wyzwanie.



Być może przez moją niechęć do wulgarnego erotyzmu ciężko było mi przebrnąć przez "Dotyk ciemności". Nie jest to jednak typowy erotyk. To coś więcej - to mroczny thriller z erotyką w tle. Zaczyna się od sceny obserwacji dziewczyny przez porywacza. Już samo to budziło mój wewnętrzny niepokój. Kiedy porywacz stał się bohaterem i "uratował" Livvie - pomyślałam, że może jednak ma serce. Okazało się, że nawet jeśli je ma, to nie do końca po tej stronie, po której powinien.


Caleb porywa dziewczynę, po czym podejmuje się wyszkolić ją na seksualną niewolnicę. Nie jest to jednak bezcelowe - Livvie ma stać się narzędziem zemsty na mordercy, którego Caleb wraz ze swoim "opiekunem" próbuje wytropić i zamordować. Jednak ciągle sam fakt porwania Livvie i traktowania jej jako osoby przymusowo wciągniętej w zemstę mnie nie przekonywał. Potem doszedł do tego syndrom sztokholmski - bohaterka zaczęła czuć "coś" do porywacza, a porywacz do niej. A mimo to książka pełna była przemocy.

Chyba jednak wolę, kiedy uczucie okazywane jest w sposób delikatny, a nie za pomocą tortur.



Plusem powieści jest język. Czyta się ją całkiem nieźle, choć nagromadzenie emocji powoduje chaos w głowie. W wielu momentach miałam ochotę ratować Livvie, mordować Caleba i przede wszystkim - nie wyobrażam sobie takiej abstrakcyjnej sytuacji, jaka jest opisana w "Dotyku ciemności". Jest po prostu zbyt straszna. Nigdy jednak nie wiemy, co i kto nas spotka za rogiem i jak zachowamy się w tak ekstremalnych momentach. Czy podporządkujemy się oprawcy, czy będziemy się buntować? Czy będziemy nienawidzić czy... kochać?

Przez to wszystko czytałam książkę długo, na raty. W domu przy kawie, pewnej niedzieli na stadionie lekkoatletycznym, w kolejce. Nigdzie nie mogłam się do końca na niej skupić. Ktoś na Instagramie powiedział, że dziwi się, że TAKA książka jest wydana w Polsce. Bo czy Polska faktycznie jest na nią gotowa? Być może tak. Ja na pewno nie byłam. Ale po lekturze wiem, że gdybym kolejny raz miała zrecenzować "Dotyk ciemności", zrobiłabym to. Choćby po to, żeby wyjść ze swojej strefy komfortu. Żeby przełamać pewne uprzedzenia, strach.



Na okładce zaznaczone jest, że nie jest to książka dla osób o słabych nerwach. To prawda. Jeśli jednak znajdziecie w sobie na tyle odwagi, żeby zatopić się w świecie Livvie i Caleba - polecam Wam lekturę "Dotyku ciemności".

2 komentarze:

  1. Stety czy niestety takie książki to nie mój klimat
    kolodynska.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :) Nominowałam Cię do LBA :)
    http://ksiazkowy-swiat-niki.blogspot.com/2015/07/liebster-blog-award-3.html

    OdpowiedzUsuń