W pierwszej kolejności Rodzice przywieźli mi zdobytą w Biedronce kilka promocji książkowych temu "Piąta Aleja piąta rano" Sama Wassona. W Kielcach niestety nigdzie nie mogłam jej dostać, na Śląsku Rodzicom się udało - i to w ostatni dzień promocji, co zakrawa na cud.
Zaczęłam ją czytać w zasadzie od razu po złapaniu jej w swoje ręce i wiecie co? Jest świetna. Tematy okołohepburnowe nie są mi obce, ale tu treść dotyczy też filmu "Śniadanie u Tiffany'ego" i starego Hollywood (choć nie tak starego, jak w przypadku mojego ukochanego, oglądanego dziś z rozrzewnieniem "Przeminęło z wiatrem"). Ot, książka, którą od biedy można uznać za historyczno-biograficzną, ale nie ma tu zbędnego przynudzania, wręcz przeciwnie.
A po wizycie na poczcie pojechałam z Rodzicami na zakupy do Lidla. Trzeba korzystać z tego, że przyjechali i można autkiem podjechać do sklepu, a nie bawić się w Pudziana i tachać zakupy przez pół miasta :) No i skorzystałam... A najlepsze było to, że przy kasie się dowiedziałam, że to prezent urodzinowy - na 16 dni naprzód :D
"Zachłannych" Magdaleny Żelazowskiej znałam z publio.pl. Dobrze, że kiedy mieli tam swoją premierę, nie skorzystałam z okazji i nie kupiłam e-booka. Zaczęłam to dziś czytać i stwierdziłam, że - kurczę! - strasznie to prawdziwe. Słoiki w Warszawie - krótko, zwięźle i na temat.
Kate Atkinson kupiłam do kolekcji, żeby "Zagadki przeszłości" stanęły obok "Jej wszystkie życia", przyznaję. Ale też dlatego, że to podobno cholernie dobry kryminał. A ja ostatnio mam po drodze z kryminałami.
Patrząc na kolejny tytuł - "Jaskiniowca" Jorna Liera Horsta - chyba głównie z dobrymi kryminałami mam po drodze... Obczajony na Instagramie, złapany do koszyka w Lidlu w ostatniej chwili. Coś czuję, że nie będę żałowała tej decyzji.
No i nowa książka Sue Monk Kidd, "Czarne skrzydła". Podobno genialna. Mnie zachwyca przede wszystkim okładka, w treść zagłębię się w odpowiednim czasie.
I tak to już ze mną jest. Kobiecie do szczęścia podobno niezbędne są buty, torebki i stos kosmetyków. Mnie - książki. Torebka w sumie też, najlepiej XXL, żebym mogła w niej nosić dużo książek. I fajnie, jakby miała mocne uszy, które się nie urwą pod ciężarem tychże książek... ;) Bo bycie książkoholikiem jest ciężkie nie tylko finansowo, ale i dosłownie.
Za to w długi weekend mogłam się ponapawać widokiem stosu nowych książek, o!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz