wtorek, 20 stycznia 2015

O księgarniach...

"Jeśli sądzisz, że w dobie komputerów sztuka czytania zanikła, zwłaszcza wśród dzieci, to niezawodny znak, że jesteś MUGOLEM!" - ten cytat z okładki "Harry'ego Pottera" znają chyba wszyscy. Prawda jest taka, że sztuka czytania zanika, ale istnieje spore grono osób, które tę umiejętność pielęgnują i drugie grono - to, które jest naszymi "dilerami" i sprzedaje nam książki (sprzedaje, bo dziś będzie o księgarniach). Na szczęście. 

Na początku lat 90. byłam gówniarą, ale już wtedy lubiłam czytać i można mnie było nazwać stałym klientem kilku księgarni. Moje najwcześniejsze wspomnienia wiążą się z trzema nieistniejącymi już od lat księgarniami - dwiema w Gliwicach, jedną w Kielcach. 

Pierwsza gliwicka mieściła się na rogu ul. Zwycięstwa i Barlickiego (potem, na krótko, przeniosła się kilka ulic dalej, by po jakimś czasie zamknąć swe podwoje). Jak na tamte czasy była całkiem nieźle zaopatrzona, na kontuarze wystawiano książki tematycznie, ułożone elegancko, nachodzące na siebie. Wchodziłam tam prawie jak do domu, w zasadzie chyba nigdy nie wychodząc z pustymi rękami. A że chodziłam do przedszkola przy ul. Barlickiego - mijałam ją naprawdę często ;) Pamiętam zawsze pomocne, sympatyczne panie za ladą. Teraz rzadko można spotkać takich księgarzy z powołania... Teraz znajduje się tam bank.

Kolejna w Gliwicach miała siedzibę pod filarami, przy ul. Zwycięstwa, i była dwupiętrową kamienicą, przerobioną potem na galerię handlową (a przynajmniej pretendowała do takiego tytułu). Zgadnijcie, co powstało na jej miejscu? Tak! Bank! A była to spora księgarnia, pełna fantastycznych książek, z wyborem wręcz olbrzymim i profesjonalną obsługą. W tych dwóch księgarniach nie było mowy o sprawdzaniu czegoś w katalogu komputerowym - nawet nie z tego względu, że wtedy komputerów nie było - nie, księgarze po prostu doskonale wiedzieli, co mają na stanie i znali rynek wydawniczy od podszewki. 

Trzecia z nieistniejących księgarni jest dosyć dobrze udokumentowana fotograficznie - znalazłam w Internecie kilka jej zdjęć. Kielczanie pewnie doskonale znają to miejsce:




Ja poznałam ją jako księgarnię im. Stefana Żeromskiego, potem wykupioną przez Świat Książki i Weltbild, aby ostatecznie powstała tam... Drogeria Natura. Zawsze to lepiej niż sieciowy klub Go-Go, a takowy powstał na miejscu księgarni Księgarz (z wieloletnimi tradycjami), oddalonej o kilkaset metrów od opisywanej aktualnie. Obok byłego Księgarza zresztą cały czas istnieje stary rodzinny antykwariat, legendarny już wśród kielczan, w którym sama na studiach zaopatrywałam się w stare podręczniki. Ale wróćmy do księgarni im. Żeromskiego... Pamiętam sympatyczną obsługę, godzinne wizyty, kolosalne rachunki za książki (nie dlatego, że były drogie - po prostu ja takie rachuneczki nabijałam) i spotkania autorskie. Pamiętam stanie w kolejce o północy, żeby kupić 4 tom "Harry;ego Pottera", pamiętam spotkanie z Kirą Gałczyńską, kiedy byłam chora i dzień przed urodzinami... Spędziłam tam naprawdę wiele, wiele czasu. Chyba w niej najwięcej ze wszystkich miejsc dotychczas wymienionych.

I na tym kończą się magiczne księgarnie, a pojawiają się - na wzór Świata Książki - księgarnie sieciowe. Pomijam Empik, bo on istnieje od lat. Pomijam kilka miejsc na mapie Kielc, które też od lat się na niej znajdują, ale wspomnień z nimi związanych po prostu mi brak. I pomijam księgarnie "Tak czytam", bo ratują mi portfel od 10 lat, a obsługa tej odwiedzanej najczęściej też mnie już kojarzy.

Sieciówki nie mają już tyle uroku, co stare księgarnie. Teraz to zwykłe sklepy sprzedające swój towar. Rzadko trafiam do sieciówki, w której można porozmawiać w księgarzem/sprzedawcą książek (dla mnie to różnica, ale w każdej sieciówce jest przynajmniej jedna osoba naprawdę znająca się na rzeczy - i ona właśnie zasługuje w moich oczach na miano księgarza), który wie, o czym mówi. Który zna rynek wydawniczy, zna starsze i nowsze wydania i który po prostu żyje tym tematem. Teraz to zabiegani ludzie, z obowiązkowym "W czym mogę pomóc?" i uśmiechem na ustach, którzy muszą wyrobić target. Po prostu z daleka da się wyczuć presję. Nie chcę generalizować, ale tak to wygląda w tych księgarniach sieciowych, do których chodzę. Jest jedna, wyjątkowo sympatyczna sieciówka, ale do niej muszę jeździć 180 km. No i gdyby nie znajomi już sprzedawcy w Empiku, też bym na niego narzekała pewnie.

Ponadto cały czas mam wrażenie, że w księgarniach sieciowych mają okropny bałagan, a ja w odruchu bibliotekarza, mam ochotę układać im równo książki na stosach. I układam. Częściej, niż oni by tego chcieli.

Księgarnie straciły swój urok. Już nie widzę - poza Matrasem z kawiarnią - foteli, na których można przysiąść i poczytać. Nie ma z kim podyskutować o książkach. Co z tego, że widzę na regale 56 egzemplarzy trylogii o Greyu, że wszędzie pełno lektur, biografii Magika z Paktofoniki na dziale Religia... Wiem, że pewnie sprzedawcy zarabiają za mało, by ich entuzjazm był nakręcany pasją, a nie regułami panującymi w danej sieci, że czytelnicy potrafią być dobijający ("Gdzie znajdę kalendarze?" "Stoi pani obok nich" - bez okraszania wypowiedzi kupującego słowami przepraszam czy dziękuję.), ale kurczę... 

Nucąc sobie na melodię piosenki sprzed lat pytam:

Gdzie się podziały tamte księgarnie?

5 komentarzy:

  1. no cóż, przeniosły się do internetu

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale Internet nie ma też tego uroku... Choćby strona była Bóg wie jaka piękna - nigdy nie poczuję klimatu księgarni sprzed lat. Wiem, bo sprawdzałam na niejednej internetowej księgarni...

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam wszystkie ceregiele towarzyszące wyprawie do księgarni. Tej prawdziwej, pachnącej, mającej klimat. Tej, w której można książkę dotknąć, powąchać, a także zadać kilka pytań sprzedawcy. Księgarnie internetowe mają swoje plusy - poręczność, szybkość, a także możliwość znalezienia prawie każdej interesującej nas pozycji. Ale wszystkie najlepsze i największe książkowe niespodzianki wyszukiwałam, i do dziś wyszukuję, właśnie w tych stacjonarnych sklepach z książkami. Tego nic nie zmieni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, zgadzam się :) Uwielbiam iść na spacer do księgarni, ale kupuję już głównie przez Internet, bo tak jest taniej. Choć aktualnie kupuję głównie książki za dychę w Biedronce, bo na inne mnie nie stać :P

      Usuń
  4. W Krakowie była taka klimatyczna księgarnia przy Brackiej, ścisk, tłok, zapach książek... Zlikwidowali. Kupuję przez Internet, te "sieciówkowe" księgarnie mnie przytłaczają.

    OdpowiedzUsuń