środa, 20 stycznia 2016

RECENZJA: Karolina Wilczyńska "Stacja Jagodno: Zaplątana miłość" i "Stacja Jagodno: Marzenia szyte na miarę"

Lubię recenzować kilka tomów naraz, zwłaszcza wtedy, kiedy łączą się ze sobą w jedną historię (patrz: recenzja książek Asa Hellberg). Wydaje mi się, że recenzowanie każdej po kolei ujawniłoby zbyt wiele fabuły, a ja wolę zachęcać Was do czytania, a nie streszczać książkę :)



Moja przygoda z Karoliną Wilczyńską zaczęła się, kiedy wiosną Marta z Życie Między Wierszami poleciła mi "Zaplątaną miłość". Zareklamowała mi ją jako książkę, której akcja rozgrywa się w Górach Świętokrzyskich. To mnie tknęło, nie powiem. Od kiedy mieszkam w Kielcach, mam fioła na punkcie tego miasta. Odkupiłam więc swój egzemplarz od Przemka z 3telnik.pl, drugi tom dostałam od wydawnictwa... i dałam się porwać tej historii.

Pierwsze wrażenie: nie mogę skupić się na fabule, bo akcja cały czas dzieje się w okolicy mojego domu :D Córka głównej bohaterki, Marysia, przechadza się ścieżką rowerową, którą ja biegałam, idzie do klubu, koło którego codziennie przechodzę, główna bohaterka, Tamara,  idzie do restauracji koło Rynku, wokół którego potem spaceruje... A żeby było śmieszniej - Marysia chodzi do szkoły, w której uczy Mama mojego P. Uwierzcie - miałam ją zapytać, czy nazwiska nauczycieli są fikcyjne, czy nie, hahaha.

Drugie wrażenie: ta historia jest taka... swojska. Tamara po małym, teoretycznie niewiele znaczącym incydencie przy organizacji wyborów jedzie na wieś, poznaje panią Różę, zaprzyjaźnia się z nią. W sumie sama chętnie bym się z nią zaprzyjaźniła, bo widać, że to mądra babka :) Przy okazji gdzieś po drodze spotyka faceta, z którym zaczyna się umawiać (jej córka zresztą też poznaje swojego Romeo). Poza tym podoba mi się przedstawienie przez autorkę relacji rodzinnych bohaterek - chodzi mi o te między Tamarą a Marysią i między Tamarą a jej matką, Ewą - są skomplikowane. Wbrew pozorom historia tych trzech pokoleń kobiet łączy się z historią pani Róży. Ale o tym SZA! Udajcie, że nie wiecie :)



Od tego zaczyna się cała seria. Wiecie, co jeszcze mnie w niej urzekło? To, że te wszystkie kobiety są takie ZWYCZAJNE. Ludzkie. Prawdziwe. Ich problemy z facetami, z pracą, z rodziną są codziennością nas wszystkich, w mniejszym lub większym stopniu. Ciągle tylko nie odkryłam, czemu akurat Wilczyńska tak dobrze to opisuje ;) Ma kobieta talent! A im dalej w las, tym więcej bohaterów, problemów, tajemnic i ich rozwiązań.

Poza tym...

Któregoś dnia pojechałam do Rodziców na Śląsk. Zwykle z Mamą pokazujemy sobie nowe książki, które kupowałyśmy od ostatniego spotkania. Mama z dumą ściągnęła z półki pierwszy tom serii, kupiony w Biedronce :D O czym to świadczy? Że czytać tę serię może KAŻDE pokolenie kobiet. Ba, nawet moja nieczytająca Ciocia stwierdziła, że chętnie to przeczyta. To znak. Ja Wam to mówię. To ZNAK. Mama oszalała na punkcie "Stacji Jagodno". I we trzy ze wspomnianą na początku Martą próbowałyśmy odnaleźć Jagodno na mapie. No bo jak go może nie być? Jagodna?! No way. Bo powiem Wam jedno - Świętokrzyskie rządzi! I jest piękne :)

Zapraszam do odwiedzenia Kielc, Jagodna... Mogę być Waszym przewodnikiem razem z autorką ;)




___________________________________________________________________________

Nie mogę się też oprzeć dwóm klipom z YouTube. MUSZĘ je Wam przy okazji pokazać, choć pewnie pierwszy z nich znacie z telewizji z Sabatu Czarownic :)




Świętokrzyskie Style! :D



A tu nasza duma, Vive Tauron Kielce, a gdzieś tam Anetka z synkiem Mikołajkiem <3




Seria zrecenzowana dzięki Przemkowi i Wydawnictwu Czwarta Strona :)

środa, 13 stycznia 2016

RECENZJA: Maria Paszyńska "Warszawski niebotyk"

Zawsze powtarzam, że urodziłam się jakieś 100 lat za późno. Klimaty i obyczajowość przełomu XIX i XX wieku to dla mnie bajka. Potem polubiłam - pod wpływem mojego Taty, zagorzałego fana literatury dotyczącej II wojny światowej - lata 1939-1945. Dużo na ten temat czytałam, czytam i czytać zapewne będę. Lubię te tematykę nie w kontekście polityki czy samej historii, ale lubię czytać o tym, jak się wtedy żyło ludziom. Kiedy do recenzji dostałam książkę Marii Paszyńskiej "Warszawski niebotyk" uznałam, że warto cofnąć się o kilka lat, do okresu międzywojennego. W końcu jest tak bliski tematyce II wojny światowej! Wyczuwało się nastroje ludzi, wojna wisiała w powietrzu, a ludzie byli zupełnie inni niż teraz. Życie było inne. WARTOŚCI.



No właśnie - w "Warszawskim niebotyku" spotykamy pięcioro przyjaciół. Młodych ludzi, młodszych nawet ode mnie. Pamiętających mniej lub bardziej I wojnę światową, uczących się, pracujących. Synów, braci, przyjaciół i kochanków. Ludzi takich, jak my.

Zaczęłam czytać tę książkę w pociągu i nie mogłam się od niej oderwać. Warszawa lat trzydziestych, tak inna od tej obecnie, ba, z wiadomych względów inna od tej w 1945... Opisy Marii Paszyńskiej sprawiły, że totalnie zagłębiłam się w to miasto. O budynku Prudentiala czytałam z reguły w kontekście II wojny światowej, a tu - dopiero rozpoczyna się jego budowa. Ale nie o tym chcę mówić.

Fabuła to losy pięciu mężczyzn, których przyjaźń w tamtym czasie bywała wystawiana na próbę. Przez miłość, przez uprzedzenia (jeden z nich jest Żydem) i przez nieco odmienny światopogląd. Nie patrzyli na to, co stanie się jutro, żyli chwilą, przygodą, która czeka za rogiem, nieźle przy tym kombinowali, żeby spełniać swoje marzenia :) Nie zawsze udawało im się dopiąć swego, czasami upadek był bolesny. Rozwijali się razem ze swoim miastem, znanym jako Paryż Wschodu. Byli przekonani, że mogą wszystko.



I wiecie co?

Wydaje mi się, że byli w tym strasznie podobni do nas. Z tą różnicą, że obecnie jesteśmy jako młodzi ludzie bardziej otwarcie roszczeniowi, bardziej wymagający od siebie i innych. Bardziej bezczelni w swoich poczynaniach. A to tamta bezczelność miała swój urok.

Rzeczywistość lat trzydziestych już nie wróci. Takie przyjaźnie może istnieją, a może nie. Kiedyś było inaczej, niekoniecznie łatwiej. Może mniej skomplikowanie. Ludzie byli bardziej zgrani ze sobą, bardziej otwarci na drugiego człowieka. Maria Paszyńska doskonale to oddaje w swojej książce.



Podsumowując, książka jak na literacki debiut jest majstersztykiem. Chyba nie ma w niej nic, do czego mogłabym się przyczepić. Będę do niej wracać. Zaczarowała mnie. Naprawdę mnie zaczarowała.

Mam nadzieję, że zaczaruje również WAS.


Książka zrecenzowana dzięki Wydawnictwu Czwarta Strona :)