środa, 3 czerwca 2015

RECENZJA: Jeffrey Small "Oddech Boga"

"Oddech Boga" to kolejna książka otrzymana od wydawnictwa Czwarta Strona, którą rozpieścili mój mózg. Jako fanka thrillerów nie spodziewałam się, że będzie AŻ TAK dobra. Jestem nią bardzo mile zaskoczona i wiem, że mogę Wam ją z czystym sumieniem polecić na długi (i nie tylko) weekend.



Akcja rozpoczyna się w Bhutanie, gdzie poznajemy doktoranta, Granta Matthewsa, badającego zależności między religiami. Równolegle znajdujemy się w Stanach Zjednoczonych, w Alabamie, gdzie mieszka i pracuje kaznodzieja, Brian Brady. Pozornie niezwiązani ze sobą, okazują się być po dwóch stronach barykady - barykady, jaką jest sposób postrzegania Jezusa i religii świata. Matthews, naukowiec, usilnie próbuje odzyskać utracone kilka lat wcześniej dobre imię i udowodnić, że Jezus czerpał wiedzę z buddyzmu i hinduizmu. Pastor Brady, zwolennik teorii biblijnych, za wszelką cenę próbuje mu to uniemożliwić. A w zasadzie nie on - na drodze Matthewsa staje bowiem fanatyczny wyznawca teorii pastora, a przy tym samozwańczy żołnierz Boga, Tim Huntley.



Na początku myślałam, że ciężko będzie mi się wciągnąć w treść książki. Myliłam się - zanim się obejrzałam, zostałam wielką fanką Smalla. Wartka akcja, tajemnice, morderstwa, niedostępne klasztory, światowe zabytki, odrobina romansu i dużo religii i mistycyzmu - wszystko to znajdziemy w "Oddechu Boga". Do tego przystępny język, dobre tłumaczenie (ukłony dla Agnieszki Kalus) i od książki naprawdę nie da się oderwać.

Czytając Smalla ma się wrażenie, że coś podobnego już się czytało (nie jest to jednak wada książki). Na myśl od razu przychodzi mi Dan Brown i jego twórczość. Podobna konwencja, podobni bohaterowie - naukowcy, kobieta jako towarzysz przygody, podróże na drugi koniec świata. I to tempo - Remigiusz Mróz nazwał je zawrotnym i miał rację. W czasie lektury nie ma szans na nudę. Small jest mistrzem cliffhangerów, tu hasło "jeszcze jeden rozdział i spać" faktycznie kończy się na nieprzespanej nocy. Tyle tylko, że Dan Brown w porównaniu z Jeffreyem Smallem wymięka i odchodzi do lamusa.

Książka poza wprowadzeniem religijnego zamętu stanowi też bardzo ciekawe źródło cytatów. Przemyślenia bhutańskich mnichów dają czytelnikowi do myślenia, lektura nie zawsze jest więc łatwa, bywa raczej wymagająca, choć podchodzi się do niej jak do klasycznego, dobrego (i grubego - na szczęście, bo wystarcza na dłużej!) thrillera, który można szybko i sprawnie pochłonąć. Wielki plus tej pozycji to to, że nie dzieli bohaterów na złych i dobrych. Tak naprawdę każdy ma odrobinę racji w swoich przekonaniach, co czytelnik z każdą stroną coraz bardziej rozumie.

Wady książki? Nie zauważyłam.No, może rozwinęłabym akcję o kolejne 550 stron :) To zdecydowanie must-read sezonu wiosna/lato 2015!


Jeden z ciekawszych cytatów


Jako podsumowanie mam do powiedzenia jedno:

Schowaj się, Danie Brown - nadchodzi Jeffrey Small! :)

2 komentarze:

  1. Muszę ją przeczytać :D Sam tytuł książki mnie intryguje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Będę czytać! Po takiej recenzji po prostu muszę;)

    OdpowiedzUsuń