czwartek, 20 sierpnia 2015

RECENZJA: Vanessa Tait "Dom po drugiej stronie lustra"

Zawsze lubiłam klimaty wiktoriańskie. Lubiłam (i lubię) też "Alicję w Krainie Czarów". Dlatego właśnie ucieszyłam się na wieść, że dane mi będzie zrecenzować książkę prawnuczki prawdziwej Alicji - Alice Liddell.



Moje oczekiwania wobec "Domu po drugiej stronie lustra" były ogromne. Bałam się rozczarowania - na szczęście książka okazała się być wciągająca, choć momentami denerwująca. Co mnie irytowało? Główna bohaterka, Maria Prickett. Dziewczyna w moim wieku, uchodząca za starą pannę (hm!). Prosta guwernantka trzech córek dziekana Liddella. Doszłam do wniosku, że jednak obyczajowość epoki wiktoriańskiej nie była tak ekscytująca, jak myślałam. Za mało mi było natomiast Charlesa Dodgsona, czyli Lewisa Carrolla i bezczelnej w uroczy sposób Alicji. Wiadomym jest, że Dodgson wykazywał nieco zbyt duże zainteresowanie dziećmi (patrz: fotografie jego autorstwa i sam proces twórczy opisany w książce Tait oraz adoracja małej Alice), jednak miałam wrażenie, że to Alicja była dominująca w tym tandemie. W czasach, kiedy dziecku nie wolno było dyskutować, młoda panna Liddell była prawdziwą buntowniczką - szokujące! :) W pewnym momencie zaczęłam współczuć zdewociałej Marii, że musi zajmować się tak problematyczną podopieczną, ale uznałam, że gdyby nie kontakty z rodziną Liddellów - Maria byłaby jeszcze bardziej nudna. Wyszło jej to więc na dobre.


Po lekturze "Domu po drugiej stronie lustra" mam ochotę na wygłoszenie pogadanki umoralniającej, jak czyniły to kiedyś guwernantki takie jak panna (cóż to za wstyd, że PANNA!) Prickett. Sama nie wiem, czy to zaleta czy wada książki.




Bezspornym pozostaje, że zawsze miło się czyta książki pisane z perspektywy potomka ich bohatera. Książki dotyczące powstawania innych książek. Dlatego właśnie polecam lekturę"Domu po drugiej stronie lustra" każdemu fanowi twórczości Lewisa Carrolla a także temu, kto lubi wiktoriańskie historie miłosne. To główny wątek w książce - i choć spodziewałam się, tak jak wspominałam, bardziej rozbudowanego wątku Alice Liddell i Charlesa Dodgsona, tak książka Vanessy Tait naprawdę da się lubić!





Za książkę dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

2 komentarze:

  1. jak ja bym ją chciała przeczytać! żałuję, że jej nie dostałam do recenzji ale jedno jest pewne - prędzej czy później będzie moja!;)

    OdpowiedzUsuń