środa, 13 stycznia 2016

RECENZJA: Maria Paszyńska "Warszawski niebotyk"

Zawsze powtarzam, że urodziłam się jakieś 100 lat za późno. Klimaty i obyczajowość przełomu XIX i XX wieku to dla mnie bajka. Potem polubiłam - pod wpływem mojego Taty, zagorzałego fana literatury dotyczącej II wojny światowej - lata 1939-1945. Dużo na ten temat czytałam, czytam i czytać zapewne będę. Lubię te tematykę nie w kontekście polityki czy samej historii, ale lubię czytać o tym, jak się wtedy żyło ludziom. Kiedy do recenzji dostałam książkę Marii Paszyńskiej "Warszawski niebotyk" uznałam, że warto cofnąć się o kilka lat, do okresu międzywojennego. W końcu jest tak bliski tematyce II wojny światowej! Wyczuwało się nastroje ludzi, wojna wisiała w powietrzu, a ludzie byli zupełnie inni niż teraz. Życie było inne. WARTOŚCI.



No właśnie - w "Warszawskim niebotyku" spotykamy pięcioro przyjaciół. Młodych ludzi, młodszych nawet ode mnie. Pamiętających mniej lub bardziej I wojnę światową, uczących się, pracujących. Synów, braci, przyjaciół i kochanków. Ludzi takich, jak my.

Zaczęłam czytać tę książkę w pociągu i nie mogłam się od niej oderwać. Warszawa lat trzydziestych, tak inna od tej obecnie, ba, z wiadomych względów inna od tej w 1945... Opisy Marii Paszyńskiej sprawiły, że totalnie zagłębiłam się w to miasto. O budynku Prudentiala czytałam z reguły w kontekście II wojny światowej, a tu - dopiero rozpoczyna się jego budowa. Ale nie o tym chcę mówić.

Fabuła to losy pięciu mężczyzn, których przyjaźń w tamtym czasie bywała wystawiana na próbę. Przez miłość, przez uprzedzenia (jeden z nich jest Żydem) i przez nieco odmienny światopogląd. Nie patrzyli na to, co stanie się jutro, żyli chwilą, przygodą, która czeka za rogiem, nieźle przy tym kombinowali, żeby spełniać swoje marzenia :) Nie zawsze udawało im się dopiąć swego, czasami upadek był bolesny. Rozwijali się razem ze swoim miastem, znanym jako Paryż Wschodu. Byli przekonani, że mogą wszystko.



I wiecie co?

Wydaje mi się, że byli w tym strasznie podobni do nas. Z tą różnicą, że obecnie jesteśmy jako młodzi ludzie bardziej otwarcie roszczeniowi, bardziej wymagający od siebie i innych. Bardziej bezczelni w swoich poczynaniach. A to tamta bezczelność miała swój urok.

Rzeczywistość lat trzydziestych już nie wróci. Takie przyjaźnie może istnieją, a może nie. Kiedyś było inaczej, niekoniecznie łatwiej. Może mniej skomplikowanie. Ludzie byli bardziej zgrani ze sobą, bardziej otwarci na drugiego człowieka. Maria Paszyńska doskonale to oddaje w swojej książce.



Podsumowując, książka jak na literacki debiut jest majstersztykiem. Chyba nie ma w niej nic, do czego mogłabym się przyczepić. Będę do niej wracać. Zaczarowała mnie. Naprawdę mnie zaczarowała.

Mam nadzieję, że zaczaruje również WAS.


Książka zrecenzowana dzięki Wydawnictwu Czwarta Strona :)

2 komentarze: