niedziela, 27 lipca 2014

Kolejka obowiązuje!

Od kiedy pamiętam (czyli w tym wypadku od zawsze) odczuwam co jakiś czas przymus sięgnięcia po konkretny tytuł książki. Pewnie dlatego kupuję je nie na sztuki, a na kilogramy - żeby zawsze móc czytać to, na co mam w danym momencie ochotę. Aktualnie jest to "Złodziejka książek", książka, która na swoje pięć minut czekała w kolejce od kilku lat.


Nie oglądałam filmu, bo w końcu nas, moli książkowych, obowiązuje zasada "najpierw książka, a potem ekranizacja". Książkę w polskim tłumaczeniu kupiłam w Biedronce na przełomie zimy i wiosny. Pierwotnie chciałam zakupu dokonać w księgarni, dodam, że zakup dotyczył wydania pierwszego - z inną okładką. Jako że takowej nie znalazłam, musiałam zadowolić się okładką filmową. I wiecie co? Czuję się usatysfakcjonowana. Jest piękna. Dla porównania - okładka brytyjska.


Brytyjskie wydanie podarował mi mój cudowny "ekschłopak z przedszkola". Wie, co lubię i nie zawaha się przywozić mi co kilka lat jakichś fajnych książek z Anglii. Za to mu serdecznie dziękuję! :)

Wracając do tematu - "Złodziejka..." patrzyła na mnie z półki od miesięcy. Patrzyła, patrzyła i w końcu wczoraj mnie skusiła. 160 stron później stwierdzam, że warto było czekać. Jak w wielu przypadkach, ta "odczekana - wyczekana" książka okazała się strzałem w dziesiątkę. Podobnie było z Lesley Lokko i jej 'Pamiętnym latem". I z Camillą Lackberg (dawkuję ją sobie - żeby za szybko nie skończyć serii, zamierzam czytać maksymalnie jedną jej książkę w miesiącu). Jedyna książka, która nie doczekała się od czterech lat przeczytania, choć kusi mnie okropnie, to "Zamek z piasku, który runął" Stiega Larssona. Bo wiem, że to już KONIEC. Koniec serii, koniec jego pisania. Tak, wiem, napisał jeszcze inne książki, ale to nie "Millenium".

Podobno fajniej jest gonić króliczka, niż go złapać. Powiedzmy, że takie odkładanie książek "na potem" to właśnie gonienie króliczka. Jak się da złapać, to już koniec. Mogę tylko żałować, że tak szybko skończyłam czytać.


Kolejka więc obowiązuje. To nic, że w niej znajduje się milion pięćset sto dziewięćset książek... Warto być cierpliwym. A teraz wybaczcie, ale wracam do Liesel Meminger :)

(A tak na marginesie - kto powiedział, że książki dla młodzieży nie może czytać dorosła kobieta? Takie też mam w kolejce - trzeba się orientować w rynku! ;))

5 komentarzy:

  1. Widze ze obralas meski punkt widzenia jesli chodzi o ksiazki xD Gonic gonic ale bron cie Szefie nie lapac :-) :-) kurcze skusilas mnie do siegniecia po te lekture http://loove-is-dark.blogspot.com wpadnij :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam polskie wydanie "Złodziejki...", ale z oryginalną okładką... i szczerze mówiąc, to w jakiś sposób, bardziej mi się podoba niż ta filmowa...
    Z gonienieniem króliczka zgadzam się całkowicie :) tylko, że gdy zaczynam gonić następnego, to mam wyrzuty sumienia, że nie złapałam jeszcze tego pierwszego :/ ale i tak wciąż mam za dużo rozpoczętych i nie zakończonych serii xd zamierzam od września skupić się na dokańczaniu, a dopiero potem zacząć coś nowego, jednak szanse są marne c: No cóż, takie życie książkoholika :D
    Pozdrawiam!
    www.blog-ksiazkoholiczki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jestem zakochana w brytyjskiej - ta czcionka na okładce... Mrrrrr!!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Staram się czytać książkę do końca, ale jest kilka takich, które zaczęłam, a w międzyczasie przeczytałam inne. A kolejka coraz dłuższa!
    kolodynska.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też lubię czytać książki dla młodzieży. A z racji tego,że mam 3,5letnią córkę,czytam bajeczki. Można przenieść się w niczym nie zmącony świat:-)

    OdpowiedzUsuń