środa, 23 lipca 2014

Książki to samo zło!

Tak, moi drodzy. Samo zło. Opróżniają nasze portfele, sieją spustoszenie w głowach - zwłaszcza, jeśli historia w nich zawarta jest naprawdę świetna - i powodują, że nie możemy skupić się na otaczającym nas świecie, a na wszelkie oznaki przywrócenia nas w czasie czytania do życia reagujemy słodko tępawym "hę?". Książki uzależniają jak narkotyk. Nie na darmo mówi się, że zatrudnienie bibliotekarza w księgarni to jak zatrudnienie alkoholika w barze. Choć może się tak nie mówi, tylko ja to sobie wymyśliłam.

Śledzę ostatnimi czasy profile czytaczy na Instagramie. Przy okazji mam na oku promocje w sklepach typu Biedronka - i najwyraźniej nie tylko ja, bo sezonowe promocje książkowe mają swoje odbicie na portalach społecznościowych. Wszyscy lansują się z książkami z tychże przecen (nie dziwię się, bo tytuły często zachęcają do czytania), ale znalazło się też parę osób, które książki wypożyczają z bibliotek. I chwała Wam za to, bo może dzięki temu W KOŃCU dostanę pracę w bibliotece. Kiedyś. Bo teraz, jak wiadomo, etatów brak - życie. Mało kto wypożycza książki, bo to "nieaktualna oferta", "egzemplarz ubytkowany" albo "są oblepione gilami". To ostatnie usłyszałam kiedyś z ust znajomej osoby i się załamałam. Do tego stopnia, że popełniłam na ten temat artykuł na macierzystym portalu. Sam cytat został zresztą zacytowany jako moje słowa (!) przez "kolegę redaktora" z tegoż portalu, kolegę znanego głównie z wylewania żółci. On chyba też uważa, że książki to samo zło, bo nie umie czytać ze zrozumieniem ;) W każdym razie - książki biblioteczne to też spore zagrożenie, bo chociaż każda biblioteka ma limity wypożyczeń na głowę (to znaczy... na czytelnika), a oferta jest często równie ekscytująca co powtórki "Mody na sukces", to dostęp do nich jest DARMOWY. Tak! Darmowy! Super, nie? A podobno w życiu nie ma nic za darmo :) Albo w połowie za darmo, patrząc na przeceny w Biedronce.

Książki poza portfelem niszczą też nasz mózg. Serio. Ja na przykład ciągle mam w głowie dylemat: "co dziś czytać?". A im lepsza książka - tym gorzej dla mnie, bo dłużej o niej myślę.  Jak już się wciągnę w treść, nie ma przebacz. Nikt i nic mnie od niej nie oderwie. Choćby się waliło, paliło... No dobra. Jakby się paliło, łapałabym kota i jak najwięcej książek, żeby je uratować. Tak to właśnie działa. Książki stawiają same siebie na pierwszym miejscu w mózgach książkoholików. Nasze umysły są sfokusowane na książki. Samo to, że powinnam teraz malować paznokcie, a piszę tego posta, świadczy o tym, jak bardzo.

A przy tym wszystkim nie da się ich nie kochać. Jak już ktoś raz zacznie czytać, nie przestanie nigdy. Znam przypadki nieczytaczy (pozdrowienia dla Ł. :D), którzy zaczęli czytać i co? Spodobało się! Wiem, że współczesny świat oferuje pierdyliard rozrywek w stylu "przejdź wszystkie poziomy FarmVille i pokonaj swoich znajomych" (rywalizacja zawsze jest w cenie), ale książki i wiedza w nich zawarta zostają na lata. Nie należy tu oczywiście deprecjonować beletrystyki - każda książka wnosi w nasze życie coś nowego. Nawet potencjalnie niegroźny dla naszego IQ romans.

Reasumując - książki to samo zło. Ale to zło konieczne :D ha!


(powiedziała, co wiedziała...)

1 komentarz:

  1. Od ostatniego czwartku znowu są przeceny w Biedronce - książka za 11 zł. Ja zakupiłam "Trucicielkę" Schmitta.
    kolodynska.pl

    OdpowiedzUsuń