sobota, 25 października 2014

Dziś w moim domu obchodzę szczególne święto! :)

Nie jest to 8 maja, czyli Dzień Bibliotekarza. Nie jest to 26 listopada, czyli moje urodziny. Nie jest to nawet Gwiazdka ani Wielkanoc. To dziesiąte urodziny mojego ukochanego kota. Dlatego dziś wpis będzie sentymentalny, z książkami w tle, ale kotem jako głównym bohaterem.



Jak na bibliotekarkę z krwi i kości przystało - mam kota. Choć "mam" to za dużo powiedziane. Kota nie da się posiadać, można być co najwyżej jego opiekunem. Jeśli kot wybierze Cię na swojego przyjaciela, możesz powiedzieć, że masz wielkie szczęście. A Franek wybrał mnie 25 grudnia 2004 roku, kiedy miał dwa miesiące - stąd data umowna jego urodzin to 25 października.



Zawadiaka Franca, wiosna 2005


 Historia mojej przyjaźni z Frankiem jest ciekawa od samego początku. Wspomnianego 25 grudnia 2004 roku, po wyjeździe Rodzinki przybyłej ze świąteczną wizytą, poszłam na spacer z psem. Nie planowałam tego, że po drugiej stronie ulicy jakiś malutki koteczek będzie gonił dwie nastolatki, próbując wyżebrać coś do jedzenia. I że się w nim z miejsca zakocham. Wskoczył na murek, do którego oczywiście podeszłam, uprzednio prosząc Mamę, żeby podała mi przez okno jakieś resztki ze stołu. Od tego się zaczęło. Kot pochłonął wszystko (do tej pory zasysa wszystko jak odkurzacz), a potem z mrukiem wcisnął mi się do rękawa kurtki. No sami powiedzcie - wygonilibyście malucha z rękawa? Exactly. Ja też nie wygoniłam.

Franek - wtedy jeszcze bezimienne kocię - był schorowany. Miał odmrożone łaputki, koci katar, no cudem go odratowaliśmy z weterynarzem dzień czy dwa później, jak już udało mi się do niego trafić. Ale pierwsza noc... Po burzliwych pertraktacjach z Babcią, która kategorycznie odmówiła przyjęcia pod swój dach kota, kot został przygarnięty na amen. I już pierwszej nocy obudził mnie, swoją Matkę z wyboru, włażąc na mnie, patrząc mi z czułością w oczy ("dziękuję, że mnie uratowałaś, już Cię kocham") i... potężnie kichając. Nie, nie przejęłam się tym, że mogłam się czymś zarazić. Umyłam twarz i poszłam spać. I tak zasypiamy razem od dekady.

Mój kot uczył się ze mną do matury. Potem wyjechał ze mną na studia (a właściwie wrócił na stare śmieci, bo przez 9 miesięcy mieszkaliśmy jeszcze z moimi Rodzicami na Śląsku), gdzie zdobył ze mną dwa dyplomy i UWIELBIAŁ leżeć na moich notatkach.



Franek - student informacji naukowej i bibliotekoznawstwa


Franek - student dziennikarstwa w czasie zimowej sesji egzaminacyjnej w styczniu/lutym 2013 roku


Kiedyś nie dał mi się uczyć do kolokwium z PR - zasnął na książce i nie dał się ruszyć. Wszelkie próby uwolnienia książki kończyły się zatopieniem w mojej ręce pazurów i zębów :)


Jak na kota-bibliotekarza przystało, Franek uwielbia książki (patrz: zdjęcie powyżej). Zawsze, kiedy robię porządki na półkach, dzielnie mi pomaga. Obwąchuje każdą książkę, kładzie się obok nich i pilnuje porządku.


Bardzo często czyta ze mną - miał okazję poznać moje lektury szkolne, akademickie, a także wszystko to, co czytam "tak po prostu". Uwielbia tulić głowę do otwartej książki, którą trzymam w rękach. Nieważne, że tym samym przeszkadza mi w czytaniu. I że czasem robi to, co w przypadku podręcznika z PR - gdy próbuję go przesunąć, bezczelnie mnie gryzie i drapie, choć jest bardzo grzecznym i delikatnym kotem.




"Mama, daj Kapuścińskiego!" ;)



"Madame" i Monsieur Francesco





Kradziej książek :)

Przez te wszystkie lata Pan Franciszek przeczytał setki książek. Przeżywał ze mną maturę, studia, dwie obrony dyplomów, zaprzyjaźniał się z moimi przyjaciółmi, teraz z P.... I nikt mi nie wmówi, że jest coś lepszego na tym świecie od jesiennych wieczorów spędzanych z książką, herbatką/kawką i mruczącym/chrapiącym jak stary chłop kotem u boku. 

I wiecie co? 

Rodzice mi chyba pozazdrościli, bo od kilku lat są opiekunami przygarniętej ze schroniska Panny Felicji. Też czytelniczki :)


Felka pomagała mi w wakacje sprzątać książki w moim pokoju u Rodziców :) 

Krótko mówiąc - koty i książki to jest TO :) I oby Franek i Felka żyli jak najdłużej!






Dopisek od Franka...


Ta szalona kobieta znowu o mnie pisze... :P

4 komentarze:

  1. Z przyjemnością przeczytałam ten wpis i pooglądałam zdjęcia bo również uważam, że - tutaj Ciebie zacytuję: " I nikt mi nie wmówi, że jest coś lepszego na tym świecie od jesiennych wieczorów spędzanych z książką, herbatką/kawką i mruczącym/chrapiącym jak stary chłop kotem u boku" - święta prawda i wiem co to znaczy bo z moim Errorem też uskuteczniam wspólne czytanie i książki są dla niego również naturalnym środowiskiem. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin Kotulka! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale piękna historia <3 Taki kot to skarb. Mój czasami też ze mną czytał, ale większość czasu jest na podwórku, bo w domu trochr drażni moją Mame.

    Wspaniałe jest mieć takiego towarzysza życiowego :) Życze wieeeeelu wspólnie spędzonych lat i niech sie kształci razem z Tobą :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Koty <3 jak ja Cię rozumiem. Uściski i drapanko po szyjce dla tego Cudu Kociego Świata <3

    OdpowiedzUsuń